Poszłam na łatwiznę i przerysowałam kontury ze zdjęcia pięknego motyla na materiał a następnie wypełniłam je kolorami. Wyszło mi z dziesięć km od ideału bo 1) użyłam zbyt grubego pędzelka (Dominika pewnie kiwa głową jak to czyta) chociaż to i tak był mój najcieńszy, 2) po prostu nie mam jeszcze wprawy :-)
Przez to, że użyłam zbyt grubego pędzelka to gdzie nie gdzie farba troszkę wyszła mi za kontur.
Ale cieszę się, że udało mi się nawet ładnie zmieszać kolory, szczególnie blisko ideału wyszedł czarny :D
Na zdjęciu na górze widzicie wydruk zdjęcia motylka a pod nim wycięty przód koszulki z bawełny. Ta koszulka to kupiona za duża koszulka w second handzie i przycięta do mojego wykroju. Tutaj jeszcze nie zeszyta bo czeka na przyozdobienie.
Nie jest łatwo tak sobie malować, nawet jak mam gotowe kontury, jak mnie w ogóle po tym dłoń bolała! Siedziałam w końcu nad całością kilka godzin bez przerwy - nie mogłam się oderwać :D
Na koniec czułki!
Przy czułkach machnął mi się pędzelek i już jest plama nie do starcia - farba od razu wczepia się w materiał i tym większa trudność :o
Już sobie jest motylek, taki sobie byle jaki na razie ale kolejny będzie lepszy :-)
No chyba Cię jakaś pomroczność dopadła, skoro nie widzisz jaki to piękny motylek wyszedł!!!
OdpowiedzUsuńAni mi się waż tu narzekać - śliczny jest!!!!
Dzięki :-)
OdpowiedzUsuńJest dobrze, a nawet bardzo dobrze! :-)
OdpowiedzUsuń