Tak mnie to aplikowanie ozdób na materiale zainspirowało, że postanowiłam zrobić coś ładnego i dla siebie. Część inspiracji przelałam już też na papier a może raczej na ekran komputera i widzę, że jakoś tak mnie wzięło na wzory przypominające ni to kwiaty, ni to pawie oko...mam na myśli ten rysunek:
Idąc za ciosem, obmyśliłam sobie podobne do trzymanego przez kobietę na rysunku kwiatu, wzory i postanowiłam naszyć je w postaci aplikacji na tunice.
Tunikę zaprojektowałam całkiem zwyczajnie, bardzo podobnie do szytej ostatnio bluzki z dzianiny w paski, przy czym żeby było ciekawiej, zrobiłam takie dziwne wycięcie z przodu. To wycięcie oznacza też, że będę musiała wykończyć dół odszyciem, ale to opiszę już w kolejnym poście, dziś tylko aplikacje.
Tak wygląda złożona na pół i wycięta tunika. Można byłoby już ją szyć gdyby nie to, że najpierw muszę naszyć aplikację :-)
Nie rozplanowałam wcześniej jakoś specjalnie tej aplikacji, tak mniej więcej wiem co bym chciała osiągnąć i postanowiłam pójść na żywioł. Zrobiłam szybki przegląd ścinków i powyciągałam, te które mogłyby pasować. Wyjęłam resztki czarnej satyny, niebieskiej bawełny (pamiętacie ją pewnie z koszulki pomalowanej w kotki), wiskozy w kwiaty (resztki po bluzce z rozcięciem polo) oraz kilka tasiemek. Ułożyłam to sobie na docelowym materiale i po chwili odrzuciłam tylko lamówkę w kwiaty i dwie tasiemki z trzech: fioletową i niebieską, zostawiając zieloną.
Z kolejnych ścinków wycięłam trzy rozmiary płatków i ułożyłam je materiale.
Chodziło mi o mniej więcej coś takiego :-) pojedyńcze płatki to będą takie jakby kwiatki a tasiemka posłuży za łodyżki. Może to i banalny wzór ale na początek nie ma się co silić na artyzm :-)
Teraz pozostaje to już "tylko" naszyć :-)
Żeby sobie ułatwić, postanowiłam poprzyklejać płatki do siebie klejem do tkanin w proszku. W ten sposób nie będę się musiała obawiać, że poprzesuwają się względem siebie w trakcie naszywania.
Posypywałam kolejno płatki odrobiną kleju, mniej więcej w miejscu gdzie powinien być kolejny płatek i przyprasowywałam żelazkiem pod parą przez kawałek materiału (żeby nie przypalić).
Aha, żelazko ustawiałam na dwie kropki, czyli takie nie za gorące, jak do naprasowywania flizeliny.
Nawet nakręciłam o tym piękny film, na którym możecie obejrzeć, jak sobie to sprytnie wymyśliłam:
Po czymś takim, miałam gotowy do zespolenia szwami płatek i jak widzicie nie jest on zupełnie poklejony od brzegu do brzegu ale tyle już wystarczyło żeby szyło się łatwo i ładnie.
W ten sposób przygotowałam wszystkie płatki kwiatka.
Ale gdzie jest moja głowa! Zupełnie zapomniałabym powiedzieć Wam o czymś mega ważnym: każdy element aplikacji, jeśli nie jest ona zrobiona ze sztywnego materiału, trzeba koniecznie podkleić flizeliną bo bez tego bardzo brzydko się naszywa!
Uff, teraz już bezpiecznie zabrałam się do zeszywania płatków ze sobą. Użyłam do tego ustawionego wąsko zygzaka. Po wcześniejszych przygotowaniach, wystarczyło już tylko pilnować prostej linii, sami zobaczcie:
A o to i efekt, kontrastowej żółtej nitki użyłam celowo:
Tyle na dziś a naszywaniem płatków na tunikę zajmę się jutro - niestety doba ma tylko 24 h, i aż żal czasem, że nie więcej :-)
Bardzo podoba mi się wzór aplikacji jaki wybrałaś! :-)
OdpowiedzUsuńAplikacja ciekawa. Fajnie, że taka kolorowa :)
OdpowiedzUsuńSuper, mi juz wystarczył rzut oka na próbną wersję ułożoną na tunice :)))
OdpowiedzUsuńChodzą za mną aplikacje, ale jakoś nie mogę się przemóc, bo wydaje mi się to dość pracochłonne a ja niecierpliwa jestem i chciałabym już. Tym bardziej podziwiam no i idę sobie pozazdrościć troszkę :)))
Trochę pracochłonne to to jest ale w sumie efekt wynagradza, chociaż i tak nie robię tego "przepisowo" ciasnym zygzakiem więc idzie szybko :-)
UsuńNajlepiej najpierw nakleić flizelinę, a potem wyciąć element aplikacji. Gęsty zygzak wygląda o wiele lepiej. Wcale to nie jest takie czasochłonne.
OdpowiedzUsuńAga