Ale jak może mi nie być w takim biustonoszu? To zielone cudeńko to moja pierwsza próba z welurem a welur ma być teraz ponoć w modzie :-)
Koronka to oryginalny francuski leavers - kolejne udane zakupy w Łódzkim Lezardzie :-)
Nie powiem żeby szyło się łatwo. Welur złożony prawa do prawej przesuwa się na tych swoich włoskach w każdym możliwym kierunku, więc gęsto szpilkowałam a nawet rozważałam fastrygowanie. Powolutku jednak dobrnęłam.
Kształt miseczki to zmodyfikowana bardotka, z tego samego wykroju z którego szyłam żółte cudeńko z poprzedniego postu. Zmieniłam linie tak aby biegły po skosie co ładnie podkreśla kształt biustu. Ramiączka również są ozdobione koronką. Od razu polubiłam ten sposób bo fajnie wystaje spoza obrysu dekoltu i nie ma potrzeby doszywania kokardki aby zakryć łączenie ramiączka z miseczką.
Mostek ozdobiłam dyndającym na krótkim łańcuszku bursztynowym (tylko z koloru) koralikiem :-)
Powstały też oczywiście majteczki, tym razem z podwyższonym nieco stanem, żeby nadążały za retro-stylem całego kompletu. Bo nie wiem czemu ale zielony welur kojarzy mi się z czymś dawnym...Scarlet O'Hara i suknia z zasłony??? Tak, chyba z tym :)
Było trudno z tym welurem i widać to w kilku miejscach, na pewno dostrzeżecie swoim sokolim wzrokiem, że tu i ówdzie coś się marszczy. Myślałam żeby sobie ułatwić podklejając wszystkie elementy wkładem ale nie chciałam popsuć włosków na welurze.
Ten biustonosz i majtki tworzą komplet razem z sukienką o kroju T-Shirtu z opadającymi mankiecikami zamiast rękawów. Mogę ją nosić dekoltem V na przód lub na tył.
Tym bardziej cieszę się z pomysłu na ramiączka bo głęboki dekolt ładnie je eksponuje a nawet jeśli osunie się mocniej to pokazuje biustonosz, który i tak jest z tego samego materiału co sukienka, więc nie mam obawy, że będę wyglądać zbyt wyzywająco :-)
Śliczny! ❤
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńCześć,
OdpowiedzUsuńPrześliczny! Warto się było pomęczyć z welurem, żeby otrzymać taki efekt :)
Pozdrawiam,
Kasia
Śliczności! Wiem że welur żyje własnym życiem pod stopką, niespecjalnie lubię go szyć, ale za to nosić owszem :-) Sukienka też fajna, a kolor zupełnie powala! Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, oj tak, welur jest straszny ale potem jest już sama przyjemność noszenia :-)
UsuńPodobają mi się Twoje staniki.Mam pytanie czy używasz drutów fiszbin itd? Dopiero wpadłam na Bloga i nie miałam czasu przejrzeć go jeszcze w całości:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń