środa, 28 marca 2018

Aztecki labirynt ognia - poducha 50x50 cm

W patchworku przydają się nawet najmniejsze skrawki tkanin i ta poducha jest na to kolejnym dowodem. Żeby ją uszyć, wybrałam z mojej szuflady ze ścinkami pasujące do siebie kolory najróżniejszych rodzajów tkanin (nie tylko tradycyjnej patchworkowej bawełny) i ułożyłam z nich istny labirynt.
Wśród wykorzystanych skrawków były kawałki czerwonej koszuli bawełnianej, resztki kolorowego pledu przywiezionego 10 lat temu z Ekawadoru, skrawki bawełny z patchworkowych zestawów Guttermana, kawałeczki wściekle różowego i diabelsko siepiącego się jedwabiu i całe mnóstwo innych materiałowych resztek.
Moją inspiracją były wzory i motywy ze sztuki Azteków. Początkowo naprawdę chciałam ułożyć labirynt. Nawet zaczęłam go sobie rozrysowywać i planować ułożenie skrawków. Okazało się to jednak tak żmudnym zajęciem, że zabierało mi całą radość z zabawy w układanie i naszywanie kawałków materiału. Postanowiłam się więc skupić tylko i wyłącznie na tym i to zamieniło szycie tej poduchy w ubaw po pachy!

Pracę zaczęłam od uszycia spodu. Do pianki przyszyłam na przemian pasy granatowe i niebieskie w kwiaty. Na gotowe tło układałam paski materiałów, zaczynając od środka kwadratu. Każdy pasek i kwadrat układanki składa się z co najmniej pięciu warstw malejących ku górze skrawków.



Układałam i doszywałam aż zapełniłam całe tło. Im więcej było zrobione tym lepszy miałam humor. 



Po skończeniu szycia kwadratu, zwinęłam go w kulkę i uprałam żeby się wystrzępił. Gdy już wysechł, ręcznie wyskubałam nadmiar wyłażących nici. Szarpałam bezlitośnie i było to bardzo relaksujące zajęcie! Naprawdę polecam, świetna zabawa :D


Wyskubałam kilka kupek niteczek a układanka i tak nic na tym nie straciła, zrobiła się za to fajnie i niedbale pomięta. Pełen luz po prostu i już. 


Z tak powstałego kwadratu powstał top do poduchy. Plecy ma z czarnej podszewki. Podszewkę doszyłam też do spodu topu. Dzięki temu łatwiej do środka wsunąć wypełnienie. Poduszka zapina się na zamek kryty wszyty w poprzek pleców. Jakoś nie lubię zamków wszytych w brzegi poduszki, deformują je.



Poducha jest żywa, kolorowa, mega optymistyczna i rozjaśnia wnętrze. Wystarczy na nią spojrzeć i już przybywa sił witalnych. Do tego jest miła dotyku - puchata i strzępiasta. Jeden minus - nieustannie się strzępi. Taki jej urok! Uwielbiam ją potwornie :)
A Wam jak się podoba?
Pozdrawiam Wszystkich zaglądających!

7 komentarzy:

  1. Wyszło bardzo egzotycznie! kolory mi się podobają niezmiernie. Coś podobnego szyłam na marynarkę, tylko wycinałam np 4 formy przodu, stebnowałam jakieś wzory i na końcu wycinałam części :) Tutaj widze masz bardzo dużo warstw. Te strzępienie się wygląda bardzo charakternie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa, tak to strzępienie nadaje całości charakter :-)

      Usuń
  2. Bardzo energetyczne kolory!
    Dla mnie niestety taki sposob szycia jest nie do przyjecia - nie lubie czegos, co sie strzepi, musze miec porzadek :)
    Ale tobie sie podoba i to jest wazne!
    Pozdrawiam swiatecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo. Poduszka jest perfekcyjna. Niesamowicie mi się podoba. Ma klimat, ma coś w sobie unikalnego, cała jest unikalna. No perfekcja!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielkie wow! Fantastyczna poducha! Jest niesamowita!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, ile pracy, podziwiam, a efekt jest Wow!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kinga podziwiam Cię za cierpliwość,ale za to efekt końcowy zapiera dech w piersiach.Tworzysz fajne rzeczy.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.