Ten quilt zaczął się od nabazgolenia w chwili zamyślenia takiego gościa:
Potem doszli koledzy:
Aż zrobiło się z tego kilka rysunków:
I zrodził się pomysł, żeby może tak zrobić z tych ptaszorów bohaterów jakiegoś quiltu.
Przemyślałam całą kompozycję, rozrysowałam sobie tło i zaczęłam pracę nad quiltem.
Najpierw zrobiłam zachód słońca w tle. Potem dołożyłam trochę zarośli, które miały być kolejnym, bliższym planem. Później dołożyłam duże liście, które są pierwszym planem.
Ptaszory zrobiłam na samym końcu.
Do zrobienia tła wykorzystałam szyfony i tiule w różnych, przygaszonych kolorach.
Słońce zrobiłam z jasnożółtego płótna ale mocno je potem pozasłaniałam kolejnymi tkaninami żeby się zbyt mocno nie wyróżniało.
Ułożone tło przykryłam czarnym tiulem i przepikowałam. Dopiero po tym zaczęłam układać duże liście.
Wykorzystałam różne zielone tkaniny, jak na przykład kawałki bawełnianej koszuli w drobną kratkę (z ciuchlandu), zielonego, cieniowanego szyfonu (do tych największych) a także szyfonu w jasnozielone kropeczki. Użyłam też trochę zwykłego brązowego i kawałeczki innych różnych zielonych tkanin. Wszystko to dało ciekawą mieszankę. Wszystkie liście przepikowałam w żyłki.
Nie próbujcie się przyglądać czy żyłki są choćby podobne do tych naturalnych - nawet nie próbowałam naśladować natury, zupełnie nie było to moim zamiarem. Ten quilt i jego części składowe to po prostu moja luźna interpretacja :-)
Kilka listków zostawiłam do pikowania na koniec po zrobieniu ramki i wypikowałam je już na ramce.
Ptaszory - cały pomysł wziął się od nich, od rysunków, a ich zrobienie zajęło mi najmniej czasu bo zaledwie godzinkę. Liście robiłam kilka dni a ramkę praktycznie cały jeden dzień. Nie widać tego bez przybliżania ale Ptaszory siedzą na drutach - wyszyłam trzy druty przechodzące w poprzek przez środek quiltu.
Ptaszory celowo zrobiłam takie jak na rysunku, zresztą co tu zmieniać - mniej abstrakcyjne i tak nie będą :-)
A tu herszt całej bandy. Podoba mi się w nich to, że mimo takich uproszczeń oddają jakieś emocje. Jeden się drze, drugi dziwi, a ten poniżej zapewne z dezaprobatą wzdycha i ma tej swojej nieokrzesanej bandy już dość :-)
Robienie tego quiltu sprawiło mi dużo frajdy choć miałam przy nim nie mało pracy - łącznie zeszło się około tygodnia po kilka godzin dziennie. Najbardziej pracochłonne były liście i ich pikowanie. Cały dzień zeszło mi na układaniu ich kompozycji zanim w ogóle przystąpiłam do pikowania. Tak samo tło - najpierw układałam kompozycję, przyglądałam się, kawałki tkanin dokładałam i zdjemowałam, dopóki nie byłam zadowolona z efektu.
Całość jest dość duża, 107 na 74 cm razem z ramką, mój największy quilt jak do tej pory. Fizycznie było to wyczerpujące, żeby wyobracać taką matę pod maszyną ale jestem zadowolona z tego dziwacznego dziełka :-)
Wygląda niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite! Aż trudno uwierzyć, patrząc na miniaturę, że to nie namalowane!
OdpowiedzUsuńWOW! Cudo! :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne. Bardzo mi się podoba i projekt, i wykonanie.
OdpowiedzUsuńAgaM